Belzec
Z Wikipedii
Sonderkommando Belzec der Waffen-SS, Belzec - pod taką nazwą funkcjonował od marca do grudnia 1942 roku hitlerowski obóz śmierci. Obóz ten położony był na obrzeżach wsi Bełżec, nieopodal linii kolejowej Lublin-Lwów.
Spis treści |
[edytuj] Historia obozu
[edytuj] Wcześniejsze okoliczne obozy pracy
W okolicy Bełżca już od 1940 roku istniały obozy pracy, które tworzone były przez Niemców. Więźniowie osadzeni w tych obozach pracowali przy budowie obronnych konstrukcji granicznych (linia Ottona) oraz przy rozbudowie sieci kolejowej. Więźniami tych obozów byli najczęściej Polacy podejrzewani o udział w ruchu oporu, inteligencja i Żydzi z Zamojszczyzny. Były to obozy noszące nazwę Arbeitslager. Nie były one bezpośrednio powiązane z obozem zagłady w Bełżcu.
Na terenie Generalnego Gubernatorstwa ponadto istniały liczne tzw. obozy przejściowe m.in. w Zamościu i Izbicy. Więźniowie z tych obozów trafiali bezpośrednio do obozów śmierci w Bełżcu lub na Majdanku. Prawdopodobnie do jednego z takich obozów przedostał się w 1942 roku w niemieckim mundurze Jan Karski, aby zebrać informacje do swojego tajnego raportu dla aliantów.
[edytuj] Obóz zagłady
Obóz w Bełżcu do nadal pozostaje słabo poznanym obozem, gdyż nie zachowały się archiwalia i dokumentacja obozowa. Znanych jest wiele relacji świadków, jednak tylko nieliczne są cytowane w literaturze. Zeznania świadków istnieją w aktach dochodzenia, które było prowadzone przez Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce. Komisja ta wydała w 1947 roku Biuletyn (tom 3), w którym odtajniła m.in. fragmenty zeznań świadków tj. Rudolfa Redera, Stanisława Kozaka i Mieczysława Garfinkla. Wśród przesłuchiwanych świadków byli m.in.: były wiezień obozu, budowniczy obozu, przewodniczący Gminy Żydowskiej w Zamościu, zawiadowca stacji w Bełżcu. Wyniki dochodzenia przeprowadzonego przez Główną Komisję pozwoliły na szczegółowe odtworzenie obrazu obozu w Bełżcu, jego urządzenia, czasu trwania, zespołu załogi, przebiegu likwidowania zwożonych ofiar. Wyniki tego dochodzenia pozwoliły przede wszystkim na ustalenie z dużym prawdopodobieństwem systemu uśmiercania i liczby uśmierconych osób. Dochodzenie prowadzone przez Główną Komisję oparło się na zeznaniach świadków i wynikach przeprowadzonych badań terenu, na którym znajdował się obóz.
[edytuj] Założenie obozu
W sierpniu 1941 roku, pięć tygodni po niemieckim ataku na ZSRR, byłe polskie terytorium wschodniej Galicji, z populacją żydowską liczącą około 0,5 mln osób, zostało włączone do GG. W rezultacie Bełżec znalazł się w centrum GG, w skład której wchodziły dystrykty: lubelski, krakowski i lwowski. W Bełżcu miał powstać obóz dla likwidacji Żydów skupionych w gettach polski południowo-wschodniej.
Na miejsce obozu zagłady wybrano teren około pół kilometra na południowy wschód od stacji kolejowej w Bełżcu, przylegający do bocznicy kolejowej. Dogodna sieć komunikacyjna oraz konfiguracja terenu (piaszczyste wydmy porośnięte sosnami), zapewne przesądziły o wyborze Bełżca na obóz zagłady Żydów.
Na polecenie SS Zentralbauverwaltung (Główny Urząd Budowlany SS) pod koniec października 1941 roku przybył do Bełżca nieduży oddział, złożony z jeńców sowieckich na służbie niemieckiej i kilku SS-manów. W pierwszych dniach listopada 20 robotników polskich, wyznaczonych przez miejscowy zarząd gminny na żądanie Niemców, rozpoczęło budowę baraków wzdłuż bocznicy kolejowej. Praca polskich robotników pod kierownictwem majstra, Niemca z Katowic, nieustalonego nazwiska, trwała do świąt Bożego Narodzenia. Po postawieniu pierwszych baraków robotnicy polscy zostali zwolnieni z pracy, a przy dalszej budowie zatrudniono Żydów, sprowadzonych specjalnie w tym celu z Lubyczy Królewskiej. Po zakończeniu prac, Żydzi ci zostali jako pierwsi uśmierceni w komorze gazowej. Zasadniczo obóz był gotowy w końcu lutego 1942 roku, jednak zaczął on funkcjonować w połowie marca 1942 roku. Przez czas istnienia obozu zmieniło się trzech komendantów, z których ustalono nazwiska drugiego i trzeciego.
Komendantami obozu byli:
- ?
- kapitan Christian Wirth
- kapitan Gottlieb Hering.
Obsługa obozu:
- Schwarz (z-ca komendanta obozu) - kierownik akcji likwidowania Żydów w obozie
- Fichner - kierownik administracji i działu gospodarczego
- Oberhauser - adiunkt
- Hackenhold - kierowca
- Barbel - elektrotechnik
- Kamm, Irmann, Feigs - nadzór transportów
- Grot, Irzyk, Daksel, Spiess, Niemann - pozostali SS-mani
- jeńcy sowieccy zwerbowani na służbę niemiecką (wielu z nich było narodowości niemieckiej) - do nich należało przeprowadzenie uśmiercenia przywiezionych do obozu, wyładowywanie transportów na bocznicy, wpędzanie ofiar do komór itp.
- robocze drużyny Żydów.
[edytuj] Wygląd obozu
Cały obóz zbudowany został na planie prostokąta o wymiarach około 275 m x 263 m. Obóz otoczony był kilkoma rzędami drutów kolczastych, które od strony toru kolejowego zamaskowane były gęsto posadzonymi (ściętymi) drzewami. Północną stronę obozu stanowił wał z piasku, usypany przez Niemców jeszcze w 1939 roku, jako granica między Generalnym Gubernatorstwem a ZSRR. Granicą zachodnią była bocznica kolejowa, południową i wschodnią stanowił las sosnowy. Położenie obozu uniemożliwiało jego obserwację z zewnątrz. Na niewielkiej przestrzeni mieściło się około dziesięciu baraków drewnianych i budynek murowany. Nad obozem górowały trzy wieże wartownicze, wystawione w rogach i jedna po środku obozu. Wieże zaopatrzone zostały w reflektory, a na środkowej umieszczono ciężki karabin maszynowy. W pierwszym okresie istnienia obóz wyglądał nieco inaczej niż w drugim okresie. Różnice te polegały na zmianie miejsca grzebania zwłok oraz zmianie usytuowania baraku, przeznaczonego dla załogi obozu. Cały obóz dzielił się w drugim okresie istnienia na obóz I i obóz II. Obóz I obejmował północną i zachodnią część obozu. Przeznaczony był dla administracji, odbywało się w nim także przyjmowanie ofiar; Obóz II, we wschodniej i środkowej części był obszarem zagłady.
[edytuj] Obóz I
W obszarze przyjęć znajdowała się rampa kolejowa, która mogła pomieścić 20 wagonów, plac dla deportowanych oraz dwa baraki: rozbieralnię i magazyn mienia ofiar. Część administracyjna składała się z dwóch baraków mieszkalnych dla żydowskich więźniów, pralni, kuchni, magazynów i placu apelowego. Obok bramy obozowej była wartownia, w której stale przebywali esesmani i strażnicy ukraińscy. Po lewej stronie od bramy wejściowej była część dla Ukraińców oddzielona od reszty ogrodzeniem z drutu kolczastego. Znajdowały się tam kwatery, kuchnia i barak, w którym mieścił się szpital, dentysta i fryzjer.
[edytuj] Obóz II
Obszar zagłady, składał się z komory gazowej i masowych grobów, które były we wschodniej i północnej części obozu. Komora gazowa była otoczona drzewami, a nad dachem, aby zapobiec obserwacji z powietrza, założono siatkę maskującą. W późniejszym okresie wybudowano tu dwa baraki – kwatery i kuchnię dla żydowskich więźniów, którzy pracowali w tej części obozu. Obóz II był bardzo dokładnie oddzielony od innych części obozu. Jego brama była strzeżona. Było tam przejście, 2 metry szerokie i kilkadziesiąt metrów długie, nazywane „Śluzą” (der Schlauch), ogrodzone z obu stron drutem kolczastym i gałęziami. Łączyło one barak rozbieralnię w Obozie I z komorą gazową w Obozie II.
[edytuj] Zagłada w Bełżcu
Christian Wirth zdecydował się na połączenie w Bełżcu stałej komory gazowej z silnikiem spalinowym jako źródłem trującego gazu. Wirth nie chciał używać tlenku węgla w butlach, tak jak robiono to w centrach eutanazji. Butle musiałyby być dostarczane do Bełżca w dużych ilościach - wzbudzałoby to podejrzenia oraz powodowało duży problem logistyczny. Wirth stworzył zatem samowystarczalny system eksterminacji, bazując na zwykłym silniku i łatwo dostępnej benzynie. W ten sposób obóz zagłady był niezależny od czynników zewnętrznych.
Wirth wypracował także metody postępowania z transportem, tak aby zagłada odbywała się jak najszybciej. Stworzył on od podstaw ramy dla procesu eksterminacji w innych obozach. Wygląd obozu i wszystkie czynności, które ofiary musiały wykonać natychmiast po opuszczeniu wagonów, miały służyć jednemu celowi - okłamywaniu deportowanych i utrzymaniu ich w przeświadczeniu, że są w obozie pracy lub obozie tranzytowym. Deportowani mieli w to wierzyć, dopóki nie zostali zamknięci w komorach gazowych. Drugim podstawowym założeniem procesu zagłady była szybkość. Wszystko odbywało się biegiem. Ofiary nie miały czasu na rozejrzenie się wokół. Tempo połączone było z szokowaniem ofiar. System zakładał, że powinny być one zszokowane, tak aby sparaliżowani nie uciekali i nie stawiali oporu.
Sposób przyjęcia więźniów był następujący:
• obóz wyglądał spokojnie: ofiary nie mogły zobaczyć grobów, dołów ani komór gazowych. Wierzyły, że dotarły do „obozu tranzytowego” i esesmani podsycali w nich to przekonanie, mówiąc, że muszą się rozebrać i iść do łaźni do mycia i dezynfekcji. Mówiono im, że potem dostaną czyste ubrania i będą wysłani do obozów pracy. Ogrodzenie z drutu kolczastego i uzbrojeni strażnicy czyniły ludzi spokojnymi i posłusznymi.
• Rozdzielenie płci, rozbieranie i nawet strzyżenie przekonywało ich, że rzeczywiście idą do kąpieli. Na tym etapie ofiary były pędzone i bite, żeby nie miały czasu na ucieczkę lub opór. Ze względów bezpieczeństwa, ale także, aby zapobiec ucieczkom, mężczyźni byli zabierani do komór gazowych pierwsi, zanim zdołali domyślić się, co się dzieje. Potem zabierano kobiety i dzieci.
• Komory gazowe przypominały zwyczajne łaźnie. Kiedy zamykano drzwi ofiary stłoczone wewnątrz nadal nie wiedziały, co się dzieje. Nawet jeśli ludzie zaczynali zdawać sobie sprawę, że są w komorze gazowej, było już za późno. Budynek i drzwi były zbyt mocne i wytrzymywały napór z wewnątrz. Po kilku minutach ofiary traciły przytomność, a po kilku następnych umierały.
Pierwsze komory gazowe mieściły się w drewnianym baraku o 3 pomieszczeniach o wymiarach 4 m na 8 m, z sufitem na wysokości 2 m (niski sufit pozwalał na oszczędzenie ilości używanego gazu). Ściany do wysokości 110 cm i podłogi były obite blachą cynkową. Pomieszczenia miały osobne drzwi do usuwania zwłok, wzdłuż których prowadziły tory wąskotorowe, doprowadzone aż do dołów grzebalnych. W połowie czerwca 1942 r. na moment przerwano deportacje. Stało się to ze względu na oczekiwane duże transporty z Krakowa. Należało przygotować nowe, większe komory gazowe. Pierwszy etap działania Bełżca zakończył się. Podczas tego etapu – od połowy marca do połowy czerwca zabito w Bełżcu około 93 tysiące Żydów. Stary drewniany budynek z trzema komorami gazowymi został rozebrany, a na tym samym miejscu postawiono większy, solidniejszy budynek, 24 metry długi i 10 metrów szeroki. Miał on 6 komór gazowych, każda z nich 4 x 8 m (niektóre źródła podają 4 x 5). Nowe komory gazowe uruchomiono pod koniec lipca. Z maszynowni dochodził gaz spalinowy, którego używano do mordowania. Nie jest wykluczone, że może i inne zabudowania mogły być przysposobione do gazowania ludzi. Infrastruktura obozowa była w stanie mordować i kremować do 4-5 tysięcy osób dziennie. Jednorazowe gazowanie trwało 15-20 minut.
Poza obozem, na północ, wschód i południe znajdowały się masowe groby, w których najpierw chowano ofiary zagazowania. W drugim etapie, chcąc zatrzeć ślady, zdecydowano się jednak na spopielenie ciał.
W obrębie obozu znajdowały się również magazyny, w których segregowano mienie ofiar, składano włosy kobiet i wyrwane sztuczne zęby.
[edytuj] Więźniowie
Ofiary były przywożone z gett najczęściej całymi rodzinami. Byli to poza nielicznymi wyjątkami z założenia sami Żydzi, gdyż obóz ten, podobnie jak Treblinka i Sobibor, został założony dla realizacji celów zagłady Żydów, w ramach "Operacji Reinhard".
Najwięcej transportów było z ziemi lubelskiej, z Krakowa i Galicji wschodniej (w tym Ziemi Lwowskiej). Jednak zdarzały się również transporty z południa i zachodu Europy.
Niektórzy próbowali uciekać z transportu bądź przynajmniej wyrzucić z pociągu swoje małe dzieci. Bardzo nielicznym udawało się w ten sposób przeżyć wywózkę do Bełżca. Z ich relacji wiemy, że wielu zdawało sobie sprawę z tego, że ta podróż kończy się śmiercią. Od przyjazdu na rampę do śmierci mijało najwyżej kilkadziesiąt minut, podczas których ofiary musiały się rozebrać i udać do komór. Czasem silni mężczyźni byli oddzielani od reszty, aby uzupełnić skład więźniów przeznaczonych do prac obozowych.
Ci więźniowie usuwali ciała z komór (nierzadko swoje rodziny lub znajomych), grzebali, a potem palili zwłoki, czyścili komory, segregowali zagrabione mienie, golili ofiary lub wyrywali zęby. Po pewnym czasie sami byli kierowani do komór. Pięciu osobom udało się zbiec z samego obozu. Dwie kobiety schowały się bezpośrednio po przyjeździe i udało im się uciec, podobnie jak jednemu dentyście z Krakowa. Te trzy osoby nie dożyły końca wojny. Dwie natomiast osoby były więźniami z obsługi: Chaim Hirszman (zginął po wojnie w Polsce w połowie marca 1946 roku - był funkcjonariuszem WUBP w Lublinie, zam. Lublin ul. Górna 9, wyrok został wykonany przez Tajną Organizację Wojskową założoną przez uczniów Liceum im. St. Staszica w Lublinie) oraz Rudolf Reder, którego relacja jest jedynym pełnym opisem dramatu obozu "Belzec".
[edytuj] Liczba ofiar
W połowie grudnia 1942 transporty do Bełżca wstrzymano. Zarzucono pomysł deportacji 200 tysięcy Żydów rumuńskich. Dla obozu nie było więcej ofiar. Liczba Żydów deportowanych i zamordowanych w Bełżcu, którą można ustalić, wynosi około 414 tysięcy. Jednakże są setki maleńkich miejscowości, skąd deportowano tysiące ludzi, ale nie pozostały po nich żadne ślady. Tysiące Żydów z Niemiec, Austrii, Czechosłowacji i innych krajów deportowano najpierw do gett w dystrykcie lubelskim, a potem wysłano ich do Bełżca. Ich liczbę można szacować na 100 tysięcy. Jeżeli dodamy 93 tysiące Żydów zabitych w Bełżcu pomiędzy marcem i czerwcem 1942 r., otrzymamy liczbę 600 tysięcy. Taką liczbę oszacował polski Komitet ds. Niemieckich Zbrodni Wojennych w Okupowanej Polsce. Wydaje się również, że to najniższa możliwa liczba. W procesie załogi Bełżca SS-Scharfuehrer Heinrich Gley i Robert Juhrs szacowali, że pomiędzy listopadem 1942 a marcem 1943 spalono w Bełżcu około pół miliona ciał. Liczba 600 tysięcy została zaakceptowana przez Landgericht Munchen w RFN, gdzie odbył się proces Bełżec-Oberhauser.
Prócz Żydów prawdopodobnie zamordowano tu kilkudziesięciu Polaków ze Lwowa za ukrywanie Żydów (choć nadal brak jest jednoznacznych na to dowodów). Do Bełżca dotarło również przynajmniej kilka transportów romskich.
[edytuj] Dzieje powojenne
W latach 60. teren obozu ogrodzono i upamiętniono kilkoma niewielkimi pomnikami. Jednak teren ogrodzony nie odpowiadał rzeczywistości historycznej. Na miejscu rampy zbudowano leśniczówkę, tereny pomagazynowe zostały zajęte przez nowo zbudowany tartak. Miejsce to rzadko było odwiedzane ze względu na kresowe położenie oraz zupełny brak jakiejkolwiek infrastruktury dla zwiedzających, pawilonu ekspozycyjnego czy tablicy informacyjnej.
Sytuacja zmieniła się po 1989 roku, w wyniku otwarcia granic. We współpracy między United States Holocaust Memorial Counscil, American Jewish Committee i Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przeprowadzono kompleksowe badania terenowe i archeologiczne, ustalono zakres występowania jam grobowych i innych elementów obozu, usunięto leśniczówkę, oraz odsłonięto w 2004 roku nowy pomnik. Otworzono też muzeum, będące filią Państwowego Muzeum na Majdanku.
[edytuj] Zobacz też
[edytuj] Bibliografia
Wykaz bibliografii dla serii artykułów o niemieckich obozach w latach 1933-1045 został umieszczony na osobnej stronie.