Wikipedia:WikiFaktoria/Wielka Brama/Brama koszar
Z Wikipedii
[edytuj] Brama koszar
Część z was ostatnio przebywała w tawernie, gdzie właściwie poza rutyną codzienności nic specjalnego się nie działo. Jakieś kłótnie przy stoliku zajmowanym ciągle przez tych samych gości. Czasami wpadła jakaś fucha do wykonania. I tak się to kręciło. Ktoś kiedyś wspominał o burmistrzu i jego kłopotach z Wielką Bramą, ale nie za bardzo to zaprzątało wasze głowy.
Pewnego wieczoru zawitał jednak w wasze okolice pewien żołnierz, zmartwiony tym, że świeżo wstawiona brama koszar nie domyka się, a ich wojskowy stolarz właśnie wybył. Coś wspominał o tym, że dookoła Biblioteki ustawia się coraz więcej budynków z pięknymi bramami, a wojskowa brama się ciągle nie domyka, tak że cała armia Wikiandrii nie może się w koszarach pomieścić. Po krótkiej rozmowie zapytał was, czy nie pomoglibyście mu przy usprawnieniu wrót do koszar. Wychodząc powiedział, że gdybyście mogli jutro zajrzeć do koszar i przyjrzeć się bramie, to choć on sam będzie wtedy stał na warcie przy OZ, to wszyscy w koszarach będą powiadomieni o waszym przybyciu. A gdyby nikt was nie przywitał, to nie musicie się tym martwić i możecie od razu rozpocząć oględziny bramy.
Było dość ciemno, ale zauważyliście, że miał wysokie odznaczenia. Spotkał was przed tawerną, z której na chwilę wyszliście. Może i byście go nie słuchali, gdyby nie wspomniał, że armia jest hojna wobec osób, które dla niej pracują.
Nazajutrz ochotnicy stawili się na miejscu. I nie tracąc czasu zabrali się do roboty.
Po naoliwieniu zawiasów, wygładzeniu paru sęków i pokryciu kilku miejsc świeżą warstwą farby, jeden z pracujących zrobił kilka kroków w tył, zmarszczył czoło i przez dłuższą chwilę przyglądał się bramie. Po czym wziął do ręki narzędzia, wdrapał się na drabinę i nie pytając nikogo o zdanie wyrzeźbił w drzwiach zasłyszane gdzieś słowa jednego z wielkich wodzów wikilandzkiej armii. Burknął jeszcze tylko coś pospiesznie i jeszcze szybciej udał się na spoczynek.
Inni robotnicy nie próżnowali. Jeden z nich pospiesznie wybrał się w miasto, aby zaopatrzyć się w zawiasy tak bardzo potrzebne do takiej naprawy. Wracając minął inny zakład metalurgiczny, ten jednak nie robił zawiasów, lecz tarcze oraz broń. Wrócił pospiesznie na plac wymienić to, co miał.
Z nastaniem zmierchu do koszar zaczęli ściągać zmęczeni patrolem na OZ wojacy Wikilandri, większość od razu powędrowała do kwater, część postanowiła odpocząć w cieniu nowo dobudowanych fortyfikacji, inni rozpoczęli dysputy na temat nowych bestii widzianych ostatnio nad miastem, jednak pewien żołnierz widać zdążył kiedyś podpatrzeć nieco fachu wojskowego stolarza, bowiem uznał, że robotnikom przyda się fachowa pomoc przy stawianiu nowych okien w koszarach.
Robotnicy poszli więc szukać nowych materiałów pozostawiając dotychczasową pracę pod okiem ochotnika. Ten nie tracąc czasu sprzątnął cześć narzędzi i usiadł chwytając zeszyt napraw, do którego wpisał kolejny już protokół wykonania. Farba schła wolno, a robotnik siedział i patrzył teraz nucąc niezrozumiale pod nosem. Podziwiał. Wtem od strony wrót bić poczęło dziwne gwiezdne światło. Z otwartymi ustami zerwał się ze stołka i stał nieruchomo wsłuchując się w niezrozumiałe głosy dochodzące z drugiej strony wrót. Porywisty wiatr od strony wrót sprawiał iż poznawał tylko pojedyncze głoski: wa, är, 事, 軍. Portal nie był zwykłą bramą, lecz Wrotami Czterech Wiatrów! Niepewnie podążył w stronę wrót. Krzyknął coś po polsku... i nagle wszystko było jak dawniej.
Niestety zjawisko to wstrząsnęło nie tylko robotnikiem, lecz i wrotami. W gwiezdnym świetle farby schły szybko uwidaczniając pewne niedociągnięcia, a nadwyrężone zawiasy sprawiły przeciążenie jednego ze skrzydeł. Niewiele myśląc robotnik chwycił narzędzia, szpachlę i w pocie czoła pracował. Brama wyglądała jak nowa.
Tak sobie spokojnie naprawialiście bramę, gdy nagle zabrakło jednego z waszych towarzyszy, a za to pojawiły się dwa dośc duże POVy POV firmowy i POV ludzki. Co robicie?
Tor nie tracąc czasu rzuca w tego głośniejszego trzymanym akurat w ręku młotkiem. Narzędzie trafia w pysk potwora i najprawdopodobniej wybija mu jeden czy dwa kły. Pozbawiony jakiejkowiek broni śmiałek zaczyna się powoli cofać, spoglądając z nadzieją na towarzyszy. Woj Joy stojąc z tyłu pomaga swemu przyjacielowi z drużyny i zakopuje martwy link; czyniąc to duma jak pokonać drugą bestię. Jednak czynnik wielce wrogi zwany snem powala go z nóg... MC wyczerpany do cna swoją podróżą po zakątkach Kraju Bram i zagubieniu się w dalekiej krainie w której znalazł materiały do ozdoby bramy w końcu odnalazł drogę powrotną. Gdy wrócił - wszyscy zdawali się spać. Powietrze było gęste i coraz cieplejsze. Nogi ugięły się pod wędrowcem nim zdążył zobaczyć co się faktycznie dzieje... padając nieprzytomny zdążył jeno machnąć ręką w stronę POVtwora.
Jeden z POVtworów zachwiał sie od razów, jednak drugi oblizał się w grymasie i zaczął się do was przybliżać. Na szczęście ktoś w koszarach też to zauważył i rzucił wam linki, aby mocno go związać. Gdzieś z głębi dobiegł do was tubalny głos "Ja nigdy nie łamię danego słowa". Echo odbiło "słowa, słowa, słowa."
Kiedy Catz powrócił, zastał towarzyszy zmagających się z pierwszą bestią. Nie myśląc wiele, postanowił zaatakować najbardziej wystające pazury drugiego POVtora. Niepewnie spogląda na towarzyszy czekając co się stanie dalej.
Po długim śnie MC obudził się. Widząc jak przez mgłę, słyszał toczącą się walkę. Gdy odzyskał wzrok, coś go tknęło w bok - nowy POVtwór programowy - lecz zaspany Monty nie stracił głowy. Osłaniając nasze robotnicze tyły, podciął POVtworowi jego wszystkie żyły, a skórkę jego wypartoszył kminkiem i takie trofeum postawił nad kominkiem.
W czasie, gdy zajmowaliście się POVtworami nadszeł jeden z oficerów i wręczył wam pisemną prośbe o to, by na belkach bramy umieścić odpowiednie oznaczenia, tak jak przy bramie szpitala psychiatrycznego. Trochę pomarszczył brwi patrząc na bramę.
- "Nie dałoby się jej bardziej zamaskować? " - zapytał. Szybko jednak zauważył, że maskujące farby poszły w ruch.
W liście znaleźliście też prośbę o to, by bardziej wyeksponować tradycję wojskowości, wszak to bardzo stara dziedzina, a same koszary liczą tysiące lat.
W związku z prośbą zawartą w liście jeden z budowniczych postanowił wykuć na fragmencie bramy kilka zdań oraz rycin podkreślających wielkość oraz wspaniałą historię fortyfikacji pobliskiego miasteczka.
Kolorystyka i wielkość bramy powoli zbliżała się do ideału, gdy nagle zauważyliście, że jedna z cegieł, na której wisi główny zawias jest powiązana na drutach z inną cegłą.
MC począł poprawiać splątane drutem cegły bramy, jednak nuta patryotycznej pieśni na jego ustach, spowodowała iż zapadł w błogim śnie. A w nim porządził listę zasłużonych. Ułani, ułani|O! Mój rozmarynie|Białe róże........
Po przechulaniu większości ostatnich kilku dni i przespaniu reszty, na plac budowy dotoczył się Tor. Opadł ciężko na zydel, podparł głowę rękoma i zaczął jęczeć, że wszystko jest źle.
Podparł woj Joy woja TORa aby ze zydla na bruk się stoczyć nie musiał. Na ucho mu szepnął, że sielanki swawole to woje lubią, lecz honor nie pozwala spadać ze zydla. Pode i nade wszystko woje stoją na straży a straż trzeba trzymać teraz głównie nad ortografią: tu i woj TOR błysnął ową chulanką. Westchnął woj Joy ciężko: szkoda że mnie z Tobą bracie nie było: sam już widać rady nie dałeś, we dwóch byśmy hydrze łeb wyrwali... Teraz TORze trzeba się spiąć dopiąć bramę aby wojska jak wchodzić miały, co Ty na to???
I sam woj Joy zaczął wbijać ostatnie gwoździe aby brama zaczęła wyglądać stosownie w oczekiwaniu na: wojska ==> wojska (wojskowość) - teraz wystarczy opisać każdy rodzaj i można bramą przepyuszczać innych wojów.
Już zaczęliście z dumą spoglądać na własne dzieło, gdy nagle ktoś zaczął wynosić broń z arsenału i wlec ją w kierunku jednej z najbliższych bram. Ponadto stanął przy was oddział komandosów krzycząc w niebogłosy JESTEŚMY NAJLEPSI! Co wy na to?
MC nie mógł już więcej słuchać gdybań generała, chadzającego w tą i z powrotem z założonymi w tyle rękoma i co rusz zerkającego w plany. Skoczył po saperkę i wiedząc co ma do zrobienia z tej kategorii problemami począł szybko pracować. Niestety stwierdził, iż bez znajomości działania całego systemu szpiegowskiego nie uda mu się naprawić zerwanych kontaktów. Stwierdzając, że nie obejdzie się bez pomocy szyfranta, MC poszedł spać.
MC melduje iż oddział komandosów został wcielony do naszej jednostki, a jego rezerwy zostały zasilone! Niestety żołnierze pułku chcieliby się czymś konkretnym zająć.
Oddział ten został wzmocniony poprzez odpowiednie dostawy różnej broni oraz hełmów do ochrony przed ostrzałem.
Woj Joy powoli namawia kolejne rodzaje sił, związki taktyczne i operacyjne, oddziały i pododdziały coraz bardziej specjalistycznych jednostek. Robi to skrycie, aby obcy wywiad go nie wyśledził. Dziś melduje przejście na naszą stronę kolejnych wartościowych wojów. Na dniach powinien dać radę jeszcze namówić z dziesięć podobnych rodzajów wojów.
...wbiegł zziajany woj Joy i dysząc wycharczał: ma kto granic bronić! Pomóżcie mi jednak bo obrońców zbyt mało... Trza nam ich ze trzy razy tyle... Pomóżcie... I to mówiąc wybiegł prędko z tawerny nie czekając na reakcję kamratów. Nikt nie wie gdzie pobiegł i po cóż i... czy wróci? Ostatnio nie często tu zagląda. Brać może zwietrzy co się dzieje i pomoże?
...minęło chwil niewiele. Wpadł znów, wzrok miał rozbiegany i wpatrzony gdzieś poza ściany. Opadł na stół, wyrwał z czyichś rąk kufel i przechylił do dna samego. Krzyknął coś, ale nikt nie wiedział w jakim języku. Wziął głęboki oddech i głosem strwożonym szepnął: ...gonili mnie ...ale ...udało mi się! Oni nam pomogą... Popatrzył po siedzących wojach. Oparł swą głowę na stole. W oczach miał obłęd - patrzyli na niego i poczuli strach. A on mówił i mówił, coraz ciszej, ciszej: śmiertelniem zmęczon... nie wiem czy dziś dam jeszcze radę uciekać przed bestyjami... muszę odpocząć... pozwólcie... wybaczcie... pomózc... To rzekłszy runął ciężko na stół i usnął. Widzieli wszyscy, że sen ma niespokojny. Drżał cały i mamrotał coś wargami. Zastanawiali się nad czym śnić może woj Joy, a on śnił o potędze swej kategorii, której gotów swe życie poświęcić...
Cieszy mnie bardzo, że dokoła bramy biegacie i odganiacie od niej straszne stwory - Usłyszeliście czyjś głos - Ale czy ta brama w końcu będzie przypominać inne. Futryny przykładowo mogłyby mieć inny kształt, gdyby ktoś je odpowiednio zamontował. I dlaczego ciągle rzeczy, które powinny być "na zapleczu" są na górze bramy, a obraz zawieszony jest zaraz nad progiem. No, a poza tym miska kaszy dla każdego.
Fali u nas nie ma - głos jakiegoś oficera dobiegł z kantyny - żółtodzioby u nas szybko stają się żołnierzami. Hej wy tam - umieśćcie młodzików na bramie.
Knecht Catz wracając z miasta usłyszał głosy weteranów w kantynie i szybko wypchnął pierwszego zaspanego żółtodzioba jakiego spotkał na nowy posterunek przed bramę. Mam nadzieję, że tu nabierze szacunku i doświadczenia, pomyślał, po czym usiadł w pobliżu bramy podziwiając zmiany które zaszły pod jego nieobecność.
Woj Joy jako samotnik podziałał trochę w samotności, ale obawia się, że coś mógł źle zrobić. Uprasza więc kamratów o zwiad nad jego zwycięską bitwą z czerwonym linkiem - celem przepatrzenia literówek tudzież podobnych, gdyż takie bestyje się tu lubia gnieździć.
Mam tu wytyczne od generała Kongórskiego - przy bramie pojawił się młody sierżant - Generał chciałby, żeby jego żołnierze konserwując bramę od razu wiedzieli co mają robić. Dlatego chciałby, żeby to wygladało podobnie jak to, a przy okazji to ma by podobne do tego, a to do tego, tylko u nas to powinno wyglądać lepiej. No i trzeba by poszukać kogoś, kto stałby przy bramie na warcie, bo u nas, wiecie, rozumiecie... to takie nieciekawe dla nas zajęcie.
Coś się wam wydaje, że już wiecie, dlaczego wybrano was do stawiania bramy, a nie stancjonujących w Wikiandrii żołnierzy, chociaż o ich zdolnościach bojowych krążą legendy...
Heh, robota została przez was wykonana. Generał stwierdził wysłał po was porucznika z poleceniem, abyście przybyli do głównej sali, gdzie z chęcią wręczy wam odznaczenia.
- Woj Joy melduje się posłusznie chyląc skromnie swe czoło przed majestatem Wielkiego Mistrza...
- MC utytłany jeszcze farbą, melduje się posłusznie!
- Mikiapole3 wygrzebawszy się z domowych pieleszy stawia się na rozkaz!
- Knecht Catz melduje się na rozkaz!
Generał Kangórski wręczył każdemu z was ordery. Na ceremonii pojawił się burmistrz. Z uśmiechem na twarzy chwalił wasze dzieło. Burmistrz, jak to mówią w tawernie ostatnio nawet zadowolony jest z nowej Wielkiej Bramy, jednak towarzyszący im ogrodnik stwierdził, że trzeba będzie przyciąć przed wiosną drzewo poznania w ogrodzie pod biblioteką i jeżeli ktoś z obecnych chciałby przy tym wziąc udział, to on może pomóc przy tych pracach. Za kilka dni powinien być odpowiedni czas, by zacząć obcinać gałęzie.
Przyznane Punkty Doświadczenia - w nawiasie na co można je rozdysponować - instrukcja na stronie z kartami postaci:
- TOR: 1 (zręczność)
- Catz: 1 (zręczność)
- Joy: 3 (siła i spostrzegawczość)
- MC: 2 (zręczność i inicjatywa)
- Mikiapole3: 1 (inicjatywa)
P.S. To juz koniec przygody z brama koszar - poniżej kolejna przygoda w ramach kampanii - można się wpisywać na nowo (na górze strony).