Kościół św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela w Krakowie
Z Wikipedii
Kościół św. Augustyna i św. Jana Chrzciciela i przylegający do niego klasztor norbertanek to kompleks sakralny, znajdujący się w Krakowie na Zwierzyńcu przy ulicy Kościuszki 88. Położony jest on w zakolu Wisła i po Wawelu największym kompleksem zabytkowym miasta. Generalnie całość obiektu utrzymana jest w barokowym stylu.
[edytuj] Historia klasztoru
Klasztor powstał w II połowie XII wieku. Jak głosi tradycja, jego fundatorem był dziedzic Zwierzyńca, rycerz Jaksa Gryfita, który po powrocie z wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej wybudował w 1162 roku klasztor i kościół. Według innych źródeł, nie jest to wcale pewne i przyjmuje się ogólnie, że zgromadzenie reguły św. Norberta powstało na Zwierzyńcu między 1144 a 1165 rokiem. Norbertanki, najstarsze żeńskie zgromadzenie zakonne w Polsce, przybyły pod Kraków z Doksau koło Pragi.
Uważa się za prawdopodobne, że początkowo był to klasztor dwukonwentualny, rozdział na zgromadzenie żeńskie i męskie mogło nastąpić po 1241 roku po najeździe Tatarów. Obiekt wówczas został prawie doszczętnie zniszczony, z romańskiego kościoła i klasztoru zachowały się jedynie resztki murów. Najstarsze zachowane obecnie fragmenty pochodzą z XIII wieku. Odbudowany kościół wzniesiono z cegły, ponownie w stylu romańskim. Był jednonawowy, z prostokątnym prezbiterium. Zachowane do dzisiaj mury i baszty pochodzą z czasów Władysława Jagiełły. Miały one charakter obronny, klasztor położony był wówczas poza bramami miasta. Obecny wygląd kościoła pochodzi z czasu jego wielkiej przebudowy, jaka miała miejsce w latach 1596-1626. W niewielkim stopniu został zniszczony podczas potopu szwedzkiego. Wystrój wnętrza pochodzi z XVIII wieku.
Klasztor, będący jednym z najpiękniejszych obiektów architektonicznych Krakowa, posiada cenny zbiór rękopisów i starodruków.
[edytuj] Tradycje i legendy
Z klasztorem Norbertanek związanych jest wiele tradycji i legend. Stąd wywodzą się zwyczaje, które przyjmuje się za charakterystyczne dla Krakowa i które są wizytówką miasta: przy klasztorze co roku w Poniedziałek Wielkanocny odbywa się tradycyjny odpust zwany Emaus. W oktawę Bożego Ciała w czerwcu sprzed kościoła Norbertanek rusza w kierunku Rynku pochód Lajkonika, bo jak podaje legenda, właśnie u stóp klasztoru przed wiekami włóczkowie pojmali Tatarów. Do klasztoru zmierza co roku procesja Arcybractwa Męki Pańskiej, gdzie na dziedzińcu klasztornym wita ich ksieni norbertanek.
Przez historię klasztoru przewijają się mroczne opowieści o napadach Tatarów, przed którymi kiedyś siostry uciekły na pobliskie wzgórze Sikornik (dziś bardziej znane pod nazwą Wzgórze św. Bronisławy). Jedna z nich, św. Bronisława, nie wróciła już do klasztoru – w okolicy dzisiejszego Kopca Kościuszki miała swoją pustelnię.
Tajemnicą klasztoru jest również Dzwon topielców. Są różne wersje tej legendy, a w klasztornych księgach pojawiają się zapisy o kłopotach z pękniętym dzwonem.
[edytuj] Legenda o dzwonie topielców
Było to dawno temu, kiedy przy klasztorze, położonym w dogodnym miejscu do przeprawy przez Wisłę, bo gdy woda opadała, można było przejechać konno na drugi brzeg, cumował prom. Korzystali z niego kupcy, jako że leżał na szlaku handlowym. Pewnej nocy ogromna wichura zerwała linę i prom popłynął z nurtem Wisły. Siostry zamierzały wybudować nowy. Nim to jednak nastąpiło, stało się nieszczęście: w nocy obudził je dźwięk sygnaturki, a kiedy przerażone wybiegły z cel, ujrzały jeźdźców pędzących na koniach – byli to kupcy – a za nimi ordę tatarską. Uciekający kierowali się w stronę przystani, nie wiedząc, że promu tam nie ma. Przybór wody nie pozwalał na bezpieczną przeprawę. I kupcy, i Tatarzy w pogoni za nimi, rzucili się w nurt Wisły. Utonęli wszyscy z wyjątkiem jednego kupca. Ten postanowił ufundować dzwon dla klasztoru. Ksieni Norbertanek wraz z kilkoma zaufanymi mniszkami udała się do Olkusza do znanego ludwisarza. Pozostałe siostry modliły sie w tym czasie w klasztorze o pomyślność dzieła. Kiedy ludwisarz przywiózł dzwon, wielkie było zdumienie wszystkich; okazało się, że był pęknięty. Nie pomogły jeszcze dwie próby odlania dzwonu, za każdym razem miał pęknięcie. Podobno z tego powodu ludwisarz miał się targnąć na życie. Dzwon ze skazą w końcu zawisł w klasztorze. Mówiono o nim, że jest niedokończony, tak jak było niedokończone życie tych, którzy utonęli w Wiśle. Dzwon odzywał się co wieczór, dziesięcioma uderzeniami wzywał siostry na modlitwę za dusze topielców. Tradycja ta trwała do 1917 roku, aż Austriacy zarekwirowali go na armaty.
Inna legenda głosi, ze Tatarzy podczas któregoś napadu zerwali dzwon i utopili w Wiśle. Od tej pory w noc świętojańską wody Wisły rozstępują się, na powierzchnię wypływa dzwon i słychać go, aż zegar ratuszowy wybije północ.